środa, 24 lutego 2016

Rozdział 9


- Co ty tu robisz? - pytanie wychodzi z moich ust, gdy budzę cie ciasno owinięta przez ramiona Patricka. Leżę na plecach, a jego czoło oparte jest o moją głowę.
- Macie niewygodną kanapę - mówi i uśmiecha się podejrzanie. Znam go na tyle dobrze, więc poznaję, że coś kręci.
- Paaatrick - przeciągam jego imię i wbijając mu łokieć w żebra. Unieruchamia mi rękę cicho się śmiejąc, ale zaraz z jego ust wydobywa się cichy syk.
- Moja głowa - jęczy i chowa ją w zagłębieniu mojej szyi - A wracając do tematu, to blondas rano przyszedł do salonu i zaczął coś pierdolić, więc możliwe, że powiedziałem mu, że idę do ciebie i będę cię pieprzyć? - chłopak śmieje się, gdy wydaję z siebie dźwięk rezygnacji.
- Dlaczego miałbyś powiedzieć, akurat coś takiego?
- Byłem wkurwiony i wiedziałem, że to go wkurzy najbardziej - mówi i chichocze - Gdybyś tylko widziała jego minę. Myślałem, że mi zaraz przywali czy coś, ale wbiegła ta mała, Daisy? No i się opanował - kończy i ziewa przeciągle.
- Jesteś idiotą.
- Ale i tak mnie kochasz! - rechocze, po czy wczołguje się na mnie.

***

Wstajemy dopiero w porze obiadu. Musimy odpowiadać na pytania zadawane przez moją mamę. Gdy kończy swoje przesłuchanie, jak nazwał to Josh, za co został obdarzony zabójczym wzrokiem jego partnerki, Hannah wypytuje Patricka o to, co dzieję się w naszej starej miejscowości. Chłopak zawsze świetnie dogaduje się z dorosłymi. Matt nie zszedł na obiad, dlatego odetchnęłam z ulgą, bo po wczorajszej sytuacji wolę go nie widzieć. Chcę się nacieszyć ostatnim dniem z przyjacielem, gdyż wieczorem ma powrotny pociąg. Po posiłku siadamy na kanapie w salonie i oglądamy jakąś komedię, której fabuły nawet nie kojarzę. Pogrążeni jesteśmy w rozmowie. Patrick siedzi opierając głowę o oparcie, a ja leżę z głową na jego kolanach. Zawsze lądujemy w takiej pozycji, albo na odwrót i wtedy to głowa chłopaka znajduję się na moich kolanach. Po niespełna godzinie przybiega do nas Daisy, żebyśmy obejrzeli z nią bajkę. Gdy nadchodzi czas pożegnania chce mi się płakać. Przytulamy się do siebie. Słyszę szept przy uchu, w którym obiecuje mi, że niedługo znów się zobaczymy. Zostaję w domu, aby przypilnować czterolatkę, gdy mama odwozi go na pociąg.
Samochód zniknął z podjazdu, a ja dopiero teraz uświadamiam sobie, że on naprawdę wyjechał. Ruszam w stronę kuchni i siadam na blacie, popijając wodę ze szklanki. Po salonie rozchodzi się dźwięk czyichś kroków i do pomieszczenia wchodzi, nikt inny jak Matt. Widzę go po raz pierwszy od naszej wczorajszej kłótni i nie wiem, jak się zachować. Nie chcę wychodzić bo wyglądałoby to, jak ucieczka. Blondyn patrzy na mnie chwilę, po czym podchodzi do lodówki i pije jakiś sok prosto z kartonu. Chcę mu zwrócić uwagę, że do tego służą szklanki ale odpuszczam. Czuje na sobie jego wzrok i mam rację, ponieważ nie spuszcza mnie z oczu, opierając się o szafkę naprzeciwko. Gdy unoszę pytająco brwi, jego oczy nadal wpatrzone są w moją twarz i zaczyna mnie to krępować.
- Jak było? - nie spodziewam się, że w końcu przemówi, więc zaskoczona prawie wypuszczam z rąk pustą szklankę.
- O co ci chodzi, Matt?
- Pytałem jak było, gdy pieprzyłaś się z tym idiotą - mówi, a ja powoli zaczynam wszystko rozumieć. Patrzy na mnie pogardliwie, oczekując, aż się odezwę.
- Nie twoja sprawa. Po drugie, nie nazywaj go tak - postanawiam nie wyprowadzać go z błędu. Niech się cieszy, że w ogóle się do niego odzywam. Chociaż sama zastanawiam się czemu to robię. Powinnam wyjść i nie zwracać uwagi na jego zaczepki, co postanawiam zrobić dopiero teraz, ale on podąża za mną.
- No co, nie masz zamiaru mi odpowiedzieć? - szydzi, wchodząc za mną do pokoju.
- Czego ty ode mnie chcesz, co? Odpuść dobie! - krzyczę, nie wytrzymując już jego oskarżycielskiego tonu. Odwracam się do niego, patrząc wyczekująco. Cofam się, gdy na jego twarzy pojawia się sztuczny uśmiech, a on robi krok w moją stronę. Gdy widzi moją reakcję, podchodzi coraz bliżej, aż w końcu opieram się o ścianę, a on stoi niecały metr dalej. Nie wiem, co ma zamiar zrobić, ale powoli zaczynają drżeć mi ręce. Gdy robi ostatni krok i między nami, nie ma już nawet centymetra pustej przestrzeni, próbuję odepchnąć go do siebie, ale skutkuje to tylko unieruchomieniem moich nadgarstków, przez jego ręce.
- Co robisz? - pytam i karcę się za to, że mój głos zadrżał. W odpowiedzi przykłada swoje pełne usta do mojego ucha i przejeżdża przy tym językiem po mojej szyi - Przestań - chcę krzyczeć, ale z moich ust wydobywa się tylko cichy szept.
- To czułaś, gdy robiłaś to z Patrickiem? - nachyla się i jego oddech uderza w moją szyję, na co po moich plecach przechodzi dreszcz. Czuję jak moja reakcja, wywołuje uśmiech na jego twarzy. Moje gardło jest tak zaciśnięte, że nie potrafię nic powiedzieć. Jego usta przesuwają się po moim policzku i zjeżdżają w dół. Czuję pieczenie, które wywołane jest ssaniem skóry pod moją szczęką.
- No dalej, skarbie, opowiedz mi jak dobrze ci zrobił? - gdy nie odpowiadam, kontynuuje - Chcesz się poczuć jeszcze lepiej? Potrafię sprawić, że będziesz krzyczała moje imię, błagając o więcej. Odpowiedz mi - szepcze mi prosto w usta.
Nie wiem co się ze mną dzieje, ale pod wpływem jego dotyku, jego bliskości, nie mogę się mu sprzeciwić i kiwam głową, potakując.
- Niee. Masz to powiedzieć na głos.
- Chcę - mówię słabo. W jego policzkach pojawiają się dołeczki i po chwili przyciska swoje usta do moich. Jego język wdziera się do wnętrza moich ust, a ja wydaję z siebie cichy jęk. Powoli oddaję pocałunek i wtedy dociera do mnie dźwięk kroków. W momencie, gdy odpycham od siebie blondyna do pokoju wbiega Daisy.
- Co robicie? - pyta i przygląda się Mattowi, jego włosy są w kompletnym nieładzie, odstając w każdą możliwą stronę. Usta są napuchnięte, a policzki zarumienione. Boję się nawet spojrzeć w lustro, bo podejrzewam, że prezentuję się w podobny sposób.
- Miałaś oglądać bajkę - mówi, drżącym głosem chłopak i dopiero teraz zauważam, że jego ręce nieudolnie próbują zakryć, wybrzuszenie w spodniach. Czuję jak mój brzuch zaciska się na myśl, że to ja jestem, tego powodem.
- Nudziłam się sama - jęczy mała, a jej wzrok ląduje na mnie. Uśmiecham się do niej i łapię za rękę.
- To chodź, pomożesz mi robić kolację - oznajmiam, a Daisy rozpromienia się.
- Idziesz z nami, wujku?

- Zaraz przyjdę, tylko muszę coś zrobić - patrzy na mnie znacząco, przejeżdżając językiem po górnej wardze. Domyślam się o co mu chodzi i spuszczam wzrok, czerwieniąc się. Wychodzimy z pokoju, zostawiając go samego. Dołącza do nas, gdy jesteśmy w połowie robienia zapiekanki. Niedługo wraca mama, a my nie mamy więcej okazji, aby porozmawiać o tym co między nami zaszło.





Notka od autorki:
Cześć! Standardowo nowy rozdział! Jak się podoba? Zastanawiam się czy kontynuować pisanie tego opowiadania, ponieważ nikt nie dodaje komentarzy, więc trochę brak motywacji. Nie jestem jeszcze pewna, co zrobię ale na razie opcja jest taka, że za tydzień dodam nowy. Do następnego!

2 komentarze: