środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział 16


   Cienie pod oczami, które widnieją na mojej twarzy są skutkiem nieprzespanej nocy. Mama próbuje dociekać, gdy mijamy się rano w kuchni, czy coś się stało ale zbywam ją i zalewam kawę w kubku. Przez cała noc nie zmrużyłam oka, a wszystko to wina tego dupka. Nawet nie wiem, czy wrócił wczoraj do domu. Po tym, jak nie reagowałam na jego przeprosiny i dobijanie się do mojego pokoju, wyszedł. Słysząc trzask drzwi wyjściowych rozpłakałam się jeszcze bardziej. Myśli zaprzątające moją głowę pozwoliły mi dojść do wniosku, że najlepiej będzie jeśli odetnę się od blondyna już teraz. Im później to nastąpi, tym trudniej będzie mi się pogodzić z widokiem jego i innej dziewczyny. Zalewam płatki mlekiem i zabierając, przygotowany wcześniej napój oraz miseczkę, siadam przy kuchennym stole. Jedyne co mnie pociesza to świadomość tego, że jest sobota i nie muszę iść do szkoły. Przeżuwam szybko płatki, gdy dobiega do mnie dzwonek. Wstaję z krzesła poprawiając, krótkie spodenki oraz bluzkę na ramiączkach. Nie mam czasu iść się przebrać, więc zmuszona jestem otworzyć drzwi w piżamie. Swoją droga ciekawe, kto w sobotę o dziesiątej rano, mógł do nas przyjść. Naciskam na klamkę i moim oczom ukazuje się zielonooki brunet. Szczerzy się do mnie i lustruje wzrokiem moje ciało, na co czerwień oblewa moje policzki.
- Cześć! - odzywa się gość.
- Umm... cześć? W czym mogę pomóc? - pytam skrępowana. Chłopak na mój niepewny ton, śmieje się cicho. Marszczę czoło i wbijam w niego wzrok, dając tym znak, że czekam na odpowiedź.
- Ja do Matta - tłumaczy i nie czekając na zaproszenie przeciska się obok mnie, idąc w stronę salonu. Zamykam drzwi i podążam za nim. Nieznajomy leży rozwalony na kanapie, a ja patrzę niedowierzająco.
- Możesz mi powiedzieć, co robisz? - rzucam już nieźle wkurzona jego bezczelnym zachowaniem.
- Zawołasz go?
- Sam sobie go zawołaj, jak chcesz! - warczę zdenerwowana tym, jak olewa moje pytania.
- Czemu taka niemiła? - wydyma dolną wargę i patrzy na mnie dużymi oczyma. Prycham, ale czuję jak na mojej twarzy formuje się mały uśmiech - No dalej, uśmiechnij się, piękna.
- Daruj sobie. A skoro to twój kolega, to powinieneś wiedzieć, gdzie jest jego pokój. Jak widać nie krępujesz się z poruszaniem po czyimś domu.
- Zadziorna! Pociąga mnie to, słońce - rzuca i znów, wędruje wzrokiem po moim ciele. Już mam mu coś odpyskować, gdy słyszę za sobą dobrze znany mi głos.
- Alex, lepiej powiedz co cię nie pociąga! - warczy stojąc za mną, więc nie jest mi dane widzieć wyrazu jego twarzy, Głos wskazuje, że nie jest zadowolony.
- Ohh... no ale twoja słodka koleżanka, robi to jeszcze bardziej. Masz takie boskie ciało, skarbie - mruczy, jak się dowiedziałam Alex.
- Opanuj się stary! - warczy zdenerwowany Matt, po czym odwraca mnie do siebie za ramię. Wyrywam mu się i piorunuję spojrzeniem. Jak widać wczorajszy strach, przed tym, że może mi coś zrobić już dawno się ulotnił. Na jego twarzy widoczne są fioletowe siniaki i zadrapania - Idź na górę i się ubierz! - mówi opanowanym głosem, ale szczęka drży mu, jakby powstrzymywał się przed wybuchem.
- Nie będziesz mi rozkazywał! Przebiorę się jak będę chciała - protestuję, zirytowana jego zachowaniem.
- Rose, nie wkurwiaj mnie. Proszę, na razie spokojnie, żebyś poszła do siebie.
- Wyluzuj Matt, przecież jeśli, nie chce to niech z nami zostanie. Ja się nie obrażę - wtrąca się kolega blondyna i puszcza mi oczko, widocznie rozbawiony sytuacją, jaka się przed nim rozgrywa.
- Nikt nie pytał cię o zdanie - mierzy go spojrzeniem - Na górę!
- Pierdol się - syczę mu w twarz i zmierzam w stronę kanapy, żeby usiąść obok ciągle szczerzącego się chłopaka. Nie dane mi jest jednak dotrzeć do celu, gdyż już po chwili czuję ramiona oplatające mnie w pasie, a po chwili jestem przewieszona, przez umięśnione ramie. Uderzam go w plecy i próbuję się wyrwać, przy akompaniamencie rechotu gościa.
- Puść mnie idioto!
- Miło by było jeśli przestałabyś się wyrywać, chyba że chcesz, żebyśmy razem spadli z tych schodów - uspokajam się, ponieważ nie uśmiecha mi się wizja połamanych kończyn.
- Nienawidzę cię - mruczę zrezygnowana.
Mój oprawca, stawia mnie na podłodze w moim pokoju i jak tylko uwalnia mi ręce, robię zamach ale moja ręka zostaje zatrzymana kilka centymetrów od jego twarzy. Zauważam, że znajdujemy się bardzo blisko siebie, a to wcale nie ułatwia mi w uspokojeniu się. Nozdrza chłopaka, poruszają się podejrzanie, a oczy ciskają we mnie pioruny, Wzdrygam się pod tym spojrzeniem i odruchowo cofam do tyłu. Chłopak podąża za mną ponieważ, nadal trzyma mi unieruchomioną rękę.
- Co chciałaś zrobić? - warczy i popycha mnie do tyłu. Przeszywający ból rozchodzi się po moim ciele gdy uderzam w ścianę za mną. Nie mam jednak czasu, aby o tym myśleć, ponieważ już za chwilę większe ciało przyciska mnie do niej. Uparcie wpatruję się w podłogę, ale blondyn siłą unosi mi głowę, trzymając za szczękę. Przybliża do mnie twarz i zaciska bardziej rękę, którą unieruchamia mi ręce. Jęczę cicho z bólu.
- Byłaś bardzo niegrzeczna, Rose - szepcze mi wprost do ucha - Nie sądzisz, że powinnaś zostać za to ukarana? - moje oczy rozszerzają się i mam nadzieję, że się przesłyszałam.
Niespodziewanie Matt ciągnie mnie za sobą i delikatnie, jak na wcześniejsze poczynania, sadza na swoich kolanach. Siedzę okrakiem i próbuje zignorować erekcję chłopaka, wbijającą się w mój tyłek. Karcę się za to, że moje ciało pokrywa gęsia skórka, spowodowana jego dotykiem.
- Co ty ro...
- Cicho, skarbie - szepcze prosto w moje usta. Mam ochotę się wyrwać, ale blondyn skutecznie krępuje moje ruchu.
Jego ręka podwija moją koszulkę i przesuwa się po linii kręgosłupa. Ciarki przechodzą przez całe moje ciało. Wsuwa palce za materiał moich spodenek. Chcę protestować, ale przez moje zaciśnięte gardło, wydostaję się tylko westchnienie, Nagle, chłopak szybkimi ruchami, zaczyna pocierać moją kobiecość, a ja momentalnie nieruchomieję. Cieszę się, że twarz mam schowaną w jego szyi i nie widzi mojej czerwonej twarzy. Jęczę przeciągle i zaciskam kurczowo ręce na jego ramionach.
- Spójrz na mnie! - żąda, a ja w obecnym stanie, nie potrafię się mu sprzeciwić. Podnoszę głowę i wpatruję się w jego oczy. Moje podbrzusze zaciska się coraz bardziej i w momencie, gdy jeden z jego palców wsuwa się we mnie, dochodzę krzycząc jego imię.





Notka od autorki:
Um... także tego. Udajmy, że tej ostatniej sceny nie było.
Jestem do dupy, w pisaniu tych rzeczy od autorki, więc musicie mi wybaczyć.
Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz